Gdy Chrystus chodził po ziemi i nauczał, wywoływał kontrowersje i podziały między ludźmi. Jedni wierzyli w przyniesioną przez Niego Dobrą Nowinę o Zbawieniu i szli za Nim, inni nie tylko odrzucali Jezusową naukę, ale także starali się zniszczyć Jego samego. Wobec Chrystusa nie można być obojętnym. Trzeba się opowiedzieć za Nim lub przeciw Niemu. Także ci, którzy deklarują obojętność, w istocie zajmują jasne stanowisko – nie idą za Jezusem.

List do Hebrajczyków przypomina, że chrześcijaństwo jest trudną drogą życia. Chrystus spotkał się z wrogością, a więc także jego uczniowie i naśladowcy czasami muszą przeciwstawiać się złu i dawać świadectwo swej wierze „aż do przelewu krwi”. Również dzisiaj wielu ludzi na różnych kontynentach oddaje swe życie za wiarę w Chrystusa. Dwudzieste stulecie jest wiekiem męczenników.

Podziały wywołane kwestiami wiary mają miejsce także w naszej Ojczyźnie, w różnych grupach, środowiskach, nawet w rodzinach. Czasami konflikty dotyczą najprostszych spraw. Wystarczy, że ktoś w rodzinie dla korzyści materialnych postanawia zlekceważyć któreś przykazanie, a inni nie chcą się na to zgodzić. Wystarczy, że ktoś chce iść w niedzielę na Mszę Świętą, a ktoś inny w tym samym czasie woli robić zakupy lub opalać się nad rzeką.

Podczas każdej Mszy Świętej prosimy Jezusa Chrystusa, aby dał nam dar pokoju. Śpiewamy „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, obdarz nas pokojem”. Kapłan modli się: „Wybaw nas, Panie, od zła wszelkiego i obdarz nasze czasy pokojem”.

To nie Jezus wprowadza podziały między ludźmi. Prawdziwą przyczyną rozłamów jest brak wiary, brak miłości. Chrystus nieustannie jest dawcą pokoju. Jednak sam powiedział: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję” (J 14,27). Nie wszyscy są gotowi, by ten Jego pokój przyjąć.