Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je” (J 10,27). W tym krótkim zdaniu Jezus zawarł prawdę odnoszącą się do życia każdego Jego ucznia. Z jednej strony jest Bóg: Ojciec, Syn i Duch Święty, a z drugiej człowiek.
W tym przedziwnym układzie dla Boga charakterystyczne jest to, że nas zna, widzi nasze serca i dostrzega to wszystko, co zamyślamy i czynimy. Co więcej, spogląda na nas z właściwą sobie przenikliwością, równocześnie otaczając nas swoją miłością, troską i hojnością. Krótko mówiąc – Bóg wie o nas wszystko! Zna naszą życiową sytuację, dostrzega, czego potrzebujemy, i obdarza wszystkim, co jest niezbędne do wypełnienia zadań, jakie przed nami stawia. Oczywiście przygotowuje nas i obdarowuje nie wedle naszej ograniczonej miary czy jedynie ludzkich wyobrażeń, ale w sposób niepomiernie obfitszy.
Z naszej strony domaga się to tylko jednego – słuchania Jego głosu! Chodzi o całościowe nastawienie na słuchanie Boga, co niewątpliwie dokonuje się w przestrzeni eucharystycznej. Dlatego na początku Mszy św., przepraszając Boga za nasze grzechy, prosiliśmy również o to, abyśmy mogli godnie przyjąć Jego słowo. Wszyscy bowiem, którzy przyznają się do Chrystusa i uważają się za chrześcijan, są nimi rzeczywiście, jeśli kierują się jedynie głosem Boga. To oznacza, że usiłują ten głos wyłowić i rozpoznać wśród wszystkich docierających do nich szumów tego świata. Na słowo Boga reagują pełnią otwarcia i posłuszeństwa, bo uważają je za jedyny i nieomylny drogowskaz, toteż starają się, aby mu nigdy nie uchybić. Nie pozwalają zatem, aby którekolwiek ze słów Bożych upadło na ziemię przez zaniedbanie, zlekceważenie czy świadome odrzucenie go.