Apostołowie, doświadczeni rybacy, w obliczu zagrożenia ze strony wichru i wysokiej fali myśleli o swoim ocaleniu. Mieli blisko Jezusa, który spał w tonącej łodzi zmęczony całodzienną pracą. Bezradni, doszli do wniosku, że należy Go obudzić, i to w trosce nie o Jego życie, lecz o swoje. On dla nich w tej sytuacji nie był wcale taki ważny. Ważne było ich życie. Wyrazili to w słowach: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?”. Nawet w tej sytuacji myśleli o sobie, a nie o Nim. Nie powiedzieli bowiem: Mistrzu, toniemy. Ty razem z nami, a my razem z Tobą. Jezus uciszył wicher. Oni ze zdumieniem pytali, kim On właściwie jest, skoro wicher i jezioro są mu posłuszne.


Oto klasyczny przykład życia na własnej orbicie, broniącej własnych interesów. Jezus chciał im wskazać potrzebę przejścia na Jego orbitę. Potrzebę życia nie dla siebie, bo takie życie jest krótkowzroczne i ostatecznie staje się życiem bez sensu. Człowiek bowiem nie jest w stanie wyjść poza swoją orbitę życia. Jeśli jednak ustawi życie na orbicie Chrystusa, wówczas sam zostanie ocalony, a każda godzina przeżyta nie dla siebie, ale dla Chrystusa, będzie mieć swój głęboki sens.