Bo nie każdy będzie w stanie pokochać Chrystusa ponad wszystko. Nie będzie w stanie. Ale tylko ten, kto to potrafi, jest godzien Chrystusa. Co to znaczy, że jest godzien Chrystusa? „Godzien” (po grecku aksios) oznacza również „równowartościowy”, „tej samej wartości”. Otóż można powiedzieć, że jeśli Chrystus, idąc, mówi do mnie: „Pójdź za Mną”, a ja rzeczywiście za Nim idę, znaczy to, że dotrzymuję Mu kroku. Jestem Mu prawie równy. Wtedy, kiedy kocham Go ponad wszystko. Wtedy, gdy jest On najważniejszy w moim życiu. Wtedy, gdy Go słucham. Wtedy jestem godny Chrystusa.
Dlaczego Jezus tak wysoko podnosi tę poprzeczkę? Po to, byśmy – chcąc być godnymi naszego Pana, chcąc „być Mu równymi” – po prostu czynili to, co On. A co On zrobił? Ukochał. Kogo? Człowieka. W jaki sposób? Można zaryzykować stwierdzenie, że ukochał człowieka ponad ojca, matkę, synów i córki: w ten sposób, że opuścił nawet Ojca. Zszedł na ziemię, zrezygnował z czegoś, żeby być bardziej z ludźmi. Oczywiście nie opuścił Ojca, a Ojciec nie opuścił Jego, ale w pewnym sensie na tej ziemi Jezus był jeszcze bardziej dla człowieka. Zrezygnował z czegoś, tak jak człowiek rezygnuje z domu ojca i matki, gdy poślubia drugą osobę. Wszedł w związek miłosny z ludzkością, z człowiekiem. Jezus stał się kimś, kto ukochał ludzkość. I nie tylko do tego stopnia, że zrezygnował na pewien czas z nieba, ale tak bardzo, że zrezygnował z własnego życia i podjął krzyż. „Kto nie bierze swojego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien”. Jezus wziął swój krzyż i poszedł za Ojcem. Poszedł za Ojcem dla człowieka. „Kto chce znaleźć swoje życie, straci je”. Jezus nie chciał znaleźć swojego życia. Jezus traci swoje życie po to, żebyśmy my życie mieli. Ostatecznie On to życie zyskuje, ale swoim przykładem pokazuje, że wymagania, które stawia w Ewangelii, nie są czymś abstrakcyjnym. To jest po prostu Jego droga. Żeby Mu dorównać, żeby być Go godnym, żeby osiągnąć maksimum, jakie człowiek może osiągnąć na tej ziemi, trzeba być po prostu takim, jakim był Pan Jezus. Trzeba.
Natomiast to, że nie wszyscy tacy są, i to, że nie wszyscy są w stanie takimi być, doskonale wiemy. To jest ten drugi pułap – minimalny. Jeżeli nie jesteś w stanie kochać Chrystusa ponad wszystko, to przynajmniej nie przeszkadzaj tym, którzy Go kochają. Podać kubek świeżej wody potrafi każdy, ale równie dobrze człowiek mógłby przeszkadzać tym, którzy głoszą Chrystusa, przeszkadzać tym, którzy oddają się Chrystusowi, tym, którzy w Duchu Świętym tworzą nowe drogi, wynajdują nowe sposoby podążania za Chrystusem. Nieraz nie jesteśmy w stanie kochać Jezusa ponad wszystko, ale przy tym narzekamy, marudzimy i jątrzymy na temat ludzi, którzy poświęcają naprawdę wszystko dla Pana Boga. To jest piękne, że minimum naszej relacji do Boga wyraża się w życzliwości do tych, którzy się Panu Bogu oddają całkowicie. Dlatego ci, którzy narzekają na Kościół, którzy są antyklerykałami, którzy nie chcą wiedzieć o tym, że Bóg objawia się przez drugiego człowieka, mogą być oskarżeni nie tylko o to, że nie byli w stanie podać kubka świeżej wody uczniom głoszącym Chrystusa, ale także o to, że ten kubek świeżej wody wylewali.