Z mojego bierzmowania niewiele pamiętam, bo byłem wówczas chory. Miałem wysoką, ponad 39-stopniową, gorączkę. Nie doczekałem do końca uroczystości. Gdy biskup podszedł do mnie, namaścił olejem i powtórzył wybrane imię - Nikodem, zaraz wymknąłem się do domu, trzęsąc się po drodze jak galareta.