Przypomnijmy dzisiaj człowieka, o którym Ojciec św. Jan Paweł II powiedział, iż "dzięki łasce Bożej stał się geniuszem miłosierdzia. Był człowiekiem czynu i modlitwy, organizacji i wyobraźni, stanowczości i pokory. Należy do przeszłości, a równocześnie jest człowiekiem czasów dzisiejszych". Tym człowiekiem jest św. Wincenty a Paulo.
Można powiedzieć, że ten człowiek usłyszał kiedyś wezwanie: "Pracuj w winnicy ludzkiego cierpienia — fizycznego i moralnego". Odpowiedział: "Nie chcę". Chciał być duszpasterzem, jak wszyscy inni księża jego czasów. Jak drugi syn z dzisiejszej ewangelii, "później jednak się opamiętał". Stanął twarzą w twarz ze światem cierpienia i choroby, ze światem ubóstwa i wszelkiego nieszczęścia. Szybko zorientował się, że nie wystarczy jego bezinteresowny dar śpieszenia z pomocą. Dlatego powołuje i organizuje różne stowarzyszenia miłosierdzia chrześcijańskiego. Powołuje dalej św. Wincenty Siostry Miłosierdzia, dla których klasztorem ma być sala szpitalna lub mieszkanie chorego. Powołuje wreszcie Zgromadzenie Księży Misjonarzy, aby Kościół mógł być przy chorym w posłudze kapłańskiej. Ten Święty "należy do przeszłości, ale równocześnie jest człowiekiem czasów dzisiejszych". Dzisiaj bowiem, jak zawsze w historii człowieka, pozostaje aktualny jego charyzmat bezinteresownego poświęcenia dla cierpiących.
Teraz, gdy tu w kościele przeżywamy naszą niedzielną ofiarę i ofiarę Chrystusa, uobecnia się przed nami Jego męka i śmierć oraz Jego zmartwychwstanie. Jezus cierpiący chce, abyśmy nasze cierpienia łączyli z Jego męką, abyśmy wspomagając cierpiących, Jemu służyli. Jezus w chwale zmartwychwstania chce otoczyć chwałą wszelkie ludzkie cierpienie i wszelkie ludzkie działania, zmierzające do zaradzania potrzebom cierpiących. W Eucharystii Chrystus cierpiący i zmartwychwstały staje się znakiem miłości, którą "do końca nas umiłował". Pragnie też, aby zjednoczenie z Nim w Eucharystii pomagało i nam miłować do końca: miłować w tajemnicy własnego cierpienia i miłować w posłudze cierpiącym.